Mój pierwszy spacer z Grzesiem.
Dzień był słoneczny w miarę i ciepły.
Pięknie ubrany Grześ został zapakowany do wózka. Babcia wcisnęła się w
dzinsy( po zimie nawet nie były takie ciasne) i swój ulubiony czerwony
sweter. Pozabierałam mnóstwo potrzebnych rzeczy i ruszyliśmy. A
tu....... schody.
Dosłownie . Schodki w górę i w dół , a
potem jeszcze w dół. Schody pokonuję z pomocą córki. Na razie nie myślę o
innych przeszkodach.
Wyjezdżamy na ulicę, mijamy skrzyżowanie, tory tramwajowe i wtaczam się z wózkiem w spokojną uliczkę.
Hostel, hotel , ekskluzywny butik, coś tam
jeszcze i ekskluzywny komis. Dzień przyjęć. Na całej szerokości chodnika
stoją eleganckie Panie, obładowane ciuchami.
Stoją....
Ja też.... Nie moge zjechać na uliczkę bo krawężnik jest wysoki i jakieś auta przy krawężniku.
Stoję....
niesmiało mówię przepraszam.
Stoję.....
............
Warczę głośno przepraszam.
Panie odsuwają się pod murek i mogę przejechać. Kiedy mijam ostatnią , za plecami słyszę teatralny szept
b e z z z c z e l n a.....
Wzruszam ramionami i jadę dalej. Celem
wyprawy jest Muzeum Narodowe, a więc mijam Wawel , Plantami spacerujemy
do Ul.Piłsudskiego i już Błonia i gmach Muzeum.
Schody......
Pokonuję je z pomocą silnych, męskich ramion niemieckich turystów.(oczywiście wózek z Grzesiem, ja mogłabym tylko pomarzyć).
Załatwiam szybko swoje sprawy, Pani Kustosz i i nne Panie zaglądają do wózka, wymieniając uwagi i sypiąc zachwytami.
Pokonuję schody z pomocą strażnika i bocznymi uliczkami i bulwarami nad Wisłą wracam do domu.
Spacer zajął mi około 2 godzin czasu i przez ten cały czas GRZEŚ SPAŁ.
gratulacje dla Babci, która już sama jeździ z Grzesiem :)
OdpowiedzUsuńteatralne "bezczelna" musiało byc komiczne...ale takie dziwne społeczeństwo teraz mamy...
a przeprawę ze schodami znamy!! i wysokimi krawężnikami...nie mam jak wydostac się z "okolic domu" do tramwaju na Rynek, ponieważ przejście przez Zakopiankę niemożliwe, jedynie podziemne a tam schody-w dół i w górę...i co? i trzeba rezygnowac z dalszych wypraw i poznawac zakamarki łagiewnickich uliczek
Pozdrawiam i dziękujemy razem z Zosią za prześliczny śliniaczek :)
Toż to wygląda na ekstremalną wyprawę, ale się pośmiałam, jeszcze trochę pamiętam takie wyprawy :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLidzia usuń weryfikację obrazkową do komentarzy - proszę