Z małym wyjątkiem.
Otóż....
Pewnego dnia - tak zaczynają się bajki, gdzieś na początku jesieni, przyleciały do Krakowa pod królewskie Wzgórze, królewskie ptaki. Piękne, śnieżnobiałe łabędzie.
Ale nie wszystkie były śnieżnobiałe. Z rodzicami przylatują ich dzieci. Są już takie duże jak ich rodzice, ale ich pióra są bure, szare. Dopiero tutaj w Krakowie w czasie zimy dorastają, zmieniając sie z brzydkich kaczątek w piękne łabedzie. I niestety, kiedy przychodzi wiosna odlatują do swojej ojczyzny gdzieś na północy Szwecji i Norwegii.
A ja zrobiłam brzydkie kaczątko do teatrzyku. Ma krzywy dziobek, niesforne piórka na łebku, ale kiedyś dorośnie i będzie królewskim łabędziem.
super PRAKTYCZNA interpretacja!
OdpowiedzUsuńGrzesiu pewnie szaleje, jak Babcia Lila robi mu teatrzyk? :)
Pozdrawiam ciepło!
świetne te brzydkie kaczątko
OdpowiedzUsuń